Wydolność systemu opieki psychiatrycznej w Polsce jest absolutnie niewystarczająca – stwierdza dr n. med. Agata Makarewicz, adiunkt w Klinice Psychiatrii, Psychoterapii i Wczesnej Interwencji Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie. W rozmowie opowiedziała nam o skutkach lockdownu oraz o największych problemach związanych z epidemią.

Z pandemią żyjemy już ponad rok. Czy do lockdownu możemy się przyzwyczaić?

– Myślę, że w pewnym sensie już się przyzwyczailiśmy do tej zmiany i to dotyczy wszystkich aspektów naszego życia począwszy od wychodzenia do sklepu, teatru, kina poprzez kontakty towarzyskie i wyjazdy wakacyjne. Do tego już przywykliśmy, natomiast skutki takiego zamknięcia będziemy odczuwać jeszcze bardzo długo. Jeśli dotykają one dzieci czy osoby młode to mogą być nawet tragiczne. Lockdown uniemożliwia normalny rozwój dziecka, ogranicza kontakty rówieśnicze, rozwój ruchowy i wszystkie obszary życia.

Jakie dokładanie są to skutki?

– Począwszy od ostrej reakcji na stres wywołujący, czyli taki, który wywołała utrata przyjaciół, zamknięcie, utrata możliwości realizacji swoich zainteresowań, jak i dramatyczne przeżycia w rodzinie. Nie ma w Polsce takiej rodziny, która by nie doświadczyła albo ciężkiej choroby, odejścia kogoś bliskiego albo przyjaciela. To jest jeden obszar skutków od strony tych najbliższych osób. Od osób bliskich zależy to jak my sami jesteśmy sobie w stanie poradzić z tym stresem. Kolejna sprawa to duże ograniczenie przemieszczania i spotykania się, a także normalnych aktywności, które sprawiają, że zarówno dzieci, jak i dorośli większość czasu spędzają w domu, w samotności, przy komputerze.

Tutaj rodzi się wiele powikłań związanych z naszym życiem psychicznym i funkcjonowaniem emocjonalnym?

– W skrajnych przypadkach dochodzi do całkowitego odizolowania się nawet od osób najbliższych, zaprzestania aktywności co pociąga za sobą nie tylko skutki psychologiczne, ale także te ogólnego zdrowia. Jak zapyta się o to onkologów czy internistów to powiedzą, że właściwie teraz, w momencie poluzowania obostrzeń ludzie zaczynają szukać pomocy w sprawach, które odkładali. Zgłaszają się osoby z zaawansowanymi, często nieoperacyjnymi nowotworami. Zdarzają się osoby z cukrzycą, która już jakiś czas trwa, a nie była do tej pory rozpoznana i leczona, z otyłością oraz z problemami kardiologicznymi, które nie doczekały się kolejki nawet w teleporadzie. To są te największe dramaty.

Dotyczy to również psychiatrii.

– Oczywiście! W momencie powrotu dzieci do szkół czy osób dorosłych do normalnej aktywności okazuje się, że bardzo odwykliśmy od normalności, żeby nie powiedzieć, że żyliśmy, jak na bezludnej wyspie. Musimy na nowo zaadoptować się w nowych warunkach. Powrót do szkół powoduje u dzieci ogromny stres, bo muszą się znowu przestawić w rytm dyscypliny i wymagań, których w domu nie było. Tej pracy jest bardzo dużo zarówno na etapie lekarskim, psychologicznym, jak i na etapie przedszkola, rodzin czy szkoły. Pamiętajmy o tym, że nasze życie nie składa się tylko ze szkoły i pracy, ale przede wszystkim z kontaktów społecznych, z atrakcji i rozwijania swoich zainteresowań.

Lockdown jest przyczyną tych wszystkich problemów, czy możemy powiedzieć, że on je wyzwolił i teraz dały o sobie znać?

– Myślę, że i jedno, i drugie po trochu. Człowiek, który był dobrze zaadoptowany do życia lepiej to znosi. Niektórzy mówią, że najwyższym poziomem rozwoju człowieka jest jego zdolność adaptacji. Należy tu spojrzeć na naszą historię i zobaczyć, jakie były różne ważne wydarzenia, czyli zarazy, wojny, więzienia. Były wtedy też jednostki, które potrafiły to przetrwać w miarę bez szwanku dla swojego zdrowia i życia. I tak jest też tym razem, choć może to porównanie nie jest zbyt słuszne. Wiadomo, że każdy dramat jest inny, ale dla naszej historii to właśnie był ten dramat. On ujawnił to, jakie my mamy zasoby. Ujawnił też to, czy my jesteśmy w stanie się zorganizować w rodzinie i w gronie najbliższych do w miarę normalnego życia i czy potrafimy na tym skorzystać. Jeśli przypomnimy sobie pierwszy rzut remontów domów czy zajętości ekip budowlanych, samodzielnego reperowania to zobaczyliśmy, że wiele osób może na tym skorzystać. I jak tylko była możliwość, ludzie powychodzili na rowery, na spacery, schroniska opustoszały, bo zwierzęta zaczęły być brane do domów i to były te pozytywne aspekty. Są też jednak takie sytuacje, których jest o wiele więcej, że ludzie nie są w stanie ze sobą wytrzymać na małej powierzchni, w zamknięciu i pracując zdalnie, a jednocześnie pilnując dzieci, które uczą się zdalnie. W tych sytuacjach na pewno jest trudno, jeśli ten stan się utrzyma. Najtrudniejszy jest brak relacji.

Zaobserwowano jakieś nowe zjawiska?

– Tak, zaobserwowaliśmy wiele nowych zjawisk, bo pandemia trwa już ponad rok. To między innymi zjawisko dekompensacji psychicznej, dochodzenia do kryzysów psychicznych, podejmowania prób samobójczych, samouszkodzeń, sięgania po niebezpieczne używki, które są bez trudu zdobywane nawet przez dzieci przy braku nadzoru dorosłych. Osoby młode dramatycznie potrzebują tej pomocy. Nie ma oddziału psychiatrycznego w Polsce, który dysponowałby wolnymi miejscami, wszędzie są kolejki i musimy decydować, kto wymaga najpilniejszego przyjęcia. Sytuacja jest dramatyczna. I to jest też dramat naszej pracy na co dzień. Dramatyczna jest też ilość podejmowanych prób samobójczych, samouszkodzeń, z którymi rodzice zderzają się pierwszy raz. Nie jesteśmy w stanie nawet my jako specjaliści ocenić, która próba samobójcza była na pokaz, straszeniem, a która może skończyć się śmiercią.

Co mówią statystyki policyjne?

– Ze statystyk policyjnych z ubiegłego roku wiemy, że połowa prób była skuteczna. To bardzo wysoki odsetek. Dotychczas nam się wydawało, że większość tych prób to wołanie o pomoc i zwrócenie na siebie uwagi. Ponad 100 dzieci do 18 roku życia w ubiegłym roku w Polsce zakończyła życie poprzez samobójstwo. Bardzo dużo osób, zarówno dzieci, jak i dorosłych przychodzi do nas z zaniedbaniami, przechodzonymi stanami depresyjnymi. Trudno sobie wyobrazić teleporadę psychiatryczną. Nie jest to możliwe, aby zdiagnozować pacjenta przez telefon. Potrzebny jest dogłębny wywiad, badania i rozmowa, dopiero dobranie odpowiedniego postępowania czy to psychoterapeutycznego czy farmakologicznego. Niestety ten rok w dużej mierze uniemożliwiał takie działania. Wydaje się, że pacjenci, którzy regularnie korzystali z pomocy psychiatrycznej, byli w terapii, albo leczeniu oni nieźle przeszli przez ten okres. Tutaj nie ma takiego dramatycznego pogorszenia. Pojawiają się jednak nowi pacjenci zarówno dorośli, jak i dzieci, którzy wymagają natychmiastowej pomocy. Dostępność systemu opieki psychiatrycznej w Polsce, a zwłaszcza tej dziecięcej jest niewystarczająca. To jest nasza największa bolączka.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments