“Śpij bajki śnij, aż nadejdzie wreszcie dzień wspaniały, gdy obudzisz się… Nagle ujrzysz świat tych bajek cały, wreszcie spełni się twój sen radosny…”. Bajka Olgi Wesołowskiej-Śpiewak spełniła się za sprawą malutkiej rośliny, lawendy, która przerodziła się w pachnące fioletowe pole. Dziś Siedlisko Lawendy jest miejscem, które kolorami przyciąga artystów i fotografów, a zespoły muzyczne wykorzystują je jako tło do teledysków.

Siedlisko Lawendy  znajduje się w Siedliszczu, małej wsi w województwie lubelskim. To miejsce, które Olga postanowiła stworzyć inspirując się fioletowymi polami Prowansji. Z jednego wielkiego marzenia i 300 małych sadzonek powstała oaza spokoju dla właścicielki i wszystkich przyjezdnych. 

– Będąc małą dziewczynką pojechałam z rodzicami na wakacje do znajomych do Prowansji i wtedy zakochałam się w fioletowych, pachnących polach utkanych z lawendy. Trafiliśmy akurat wtedy na festiwal perfum, ten zapach do dzisiaj tkwi w mojej głowie – wspomina Olga. – Od tych pamiętnych wakacji we Francji śniłam o lawendowym polu, aż pewnego dnia wreszcie spełnił się mój sen i dzisiaj otaczają mnie te fioletowe roślinki.

Nie od początku było jednak tak kolorowo. Po podjęciu decyzji o spełnieniu marzenia z dzieciństwa Olga musiała stawić czoła przeszkodom. Jedną z nich było ówczesne miejsce zamieszkania – Warszawa.

– Po studiach dostałam dobrą pracę, w której się realizowałam i realizuję się dalej zawodowo. Nie dopuszczałam nawet myśli, że mogłabym kiedykolwiek z niej zrezygnować z tej pracy. Dlatego odważyłam się prowadzić plantację na odległość. Od poniedziałku do piątku byłam w Warszawie, a w piątek po pracy jechałam do rodzinnego domu – zaznacza Olga.

Z małego poletka lawendy Olga wraz z rodziną stworzyła miejsce rekreacji i odpoczynku. Po 2 latach od posadzenia pierwszych krzaczków nadarzyła się okazja, żeby działać dalej.

– Wracając w piątek do domu słuchałam w radio audycji o możliwościach wsparcia osób, które chcą się realizować i padło wtedy hasło platformy crowdfundingowe. To był kolejny etap. Napisałam projekt, który jak się okazało był się trafionym pomysłem -wspomina. – To dzięki niemu i pozyskanym środkom powiększyliśmy naszą plantację o tysiąc krzaczków lawendy i zakupiliśmy alembik do destylacji olejku i hydrolatu lawendowego. Było bajecznie – tak jak sobie to wyśniłam.

Opieka nad roślinami zabiera Oldze dużo czasu. – Skoro zdecydowałam się założyć plantację ponoszę za te roślinki pełną odpowiedzialność – mówi.

Każdy etap uprawy wymaga odpowiedniego podejścia. – Przed ścięciem każdy jeden krzaczek oglądamy i wybieramy kwiaty do ścięcia. Selekcjonujemy kwiaty z przeznaczeniem na bukiety, na susz dekoracyjny, na susz kulinarny. Te z przeznaczeniem na hydrolat lawendowy ścinamy o świcie – podkreśla Olga.

Stworzenie siedliska okazało się jednak udanym eksperymentem, z którego właścicielka może czerpać wiele korzyści – duchowych, ale również i materialnych.

– Nie wiązałam lawendy w żaden sposób z „ biznesem”, mimo że to takie modne słowo dzisiaj, którego ja osobiście nie lubię i staram się unikać. Siedlisko Lawendy to miejsce, gdzie przede wszystkim odpoczywam nawet w chwilach ciężkiej pracy fizycznej, jaką musimy włożyć w to, aby pole wyglądało idealnie, tzn. bez chwastów, krzaczki lawendy przycięte, kwiaty wyselekcjonowane itp – podkreśla Olga.

Lawendę hodowaną w siedlisku właściciele wykorzystują na wiele sposobów. – Oprócz bukietów i hydrolatu robimy mydła, szyjemy woreczki, poduszeczki, pleciemy wianki. Pomysłów na wykorzystanie lawendy przybywa nam każdego dnia – przyznaje.

Każdy kto tylko ma ochotę do przyjechać w to wyjątkowe miejsce, może to zrobić po wcześniejszym umówieniu się. – Od tych kilku lat odwiedzają nas rodziny z dziećmi, czy młode parymówi właścicielka. – Siedlisko Lawendy to idealne miejsce na piknik, spacer, czy sesję zdjęciową. Każdy może spędzić tu czas obcując z naturą, robiąc malownicze zdjęcia i rozkoszując się aromatem lawendy.

Fot. Magdalena Tutkaj

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments