Trochę Was pomęczę postami o Rugii, największej niemieckiej wyspie, zanim przejdę do długiego wpisu, ile to wszystko kosztowało. Dzisiaj będzie bardzo rowerowo, czyli jak wyspa odpowiada na kolarskie zapędy.

RUGIA – SŁÓW KILKA O SAMEJ WYSPIE

Powierzchniowo zajmuje ona 900 m2. Jest na tyle kompaktowa, że trzy dni w zupełności wystarczą, by ją przejechać dookoła i przy okazji bardzo dużo zobaczyć. Rozczłonkowanie Rugii sprawia, że nie jest jednolita, a składa się w mniejszych wysp, jak Ummanz czy Hiddensee (której nie było nam dane zobaczyć), nie brakuje półwyspów, zatok i cieśnin. Planując wyjazd rowerowy (i nie tylko) warto uwzględnić, że promy kursujące na wyspę i pomiędzy wysepkami mogą nie działać. Co będzie wiązało się z nadrabianiem kilometrów i zmianą trasy. Przeprawy złapią Was chociażby w Gelwitz, przy półwyspie Wittow, czy w Schaprode, przy próbie dostania się na Hiddensee.

JAK SIĘ DOSTAĆ?

Opcja pierwsza, można dojechać samochodem do miejscowości Stralsund, która jako jedyna połączona jest z Rugią mostem. Taka swoista brama na Rugię. Zostawić auto na parkingu, wyładować rowery i w drogę.

Opcja numer dwa, to dojazd ze Świnoujścia na Rugię. Wersja męcząca, ale my właśnie ją wybraliśmy. Musicie jednak liczyć się z dojazdem 100 km w jedną stronę. Ma to swój urok, przy okazji zwiedzacie Niemcy północne.

Opcja numer trzy, dojechać pociągiem do Stralsund bądź najbliżej jak to możliwe, oczywiście z rowerami. Tym sposobem dacie sobie spokój z samochodem, z dojazdem, z szukaniem parkingu i na świeżo wjedziecie na wyspę.

ŚCIEŻKI ROWEROWE NA RUGII

Ścieżek na Rugii cała masa, do tego świetnie oznakowanych, bez względu na to, gdzie jesteście. Wyznaczają ilości kilometrów do pokonania, kierunki do obrania. Nie będziecie potrzebowali wyciągać co chwilę nawigacji, czy mapy. Z resztą ciężko się tam zgubić. Z wyspy prowadzi jeden most, więc tak czy siak nie wyjedziecie stamtąd nie wiedząc o tym.

Nawierzchnia, z której są wykonane jest bardzo różnorodna i sprawiała, że czasami było naprawdę ciężko kręcić.

Nie zabraknie przyjemnego gładkiego asfaltu, leśnych szutrowych duktów, zbyt wielu kilometrów po „kocich łbach”, po płytach z czasów, gdy budowano z użyciem wielkiej płyty. Sporo jest polnych ścieżek, z dziurami i kamieniami.

Wszystko to zbiera się w męczącą całość. Średnia prędkość w ciągu dnia czasem oscylowała wokół 5-10 kilometrów na godzinę. I nijak nie można było przyspieszyć, gdyż troska o sprawny na wyjeździe sprzęt na to nie pozwalała. Bruk wybijał z rytmu, płyty wprawiały ręce w rezonans, a asfalt przynosił ukojenie.

JAKI ROWER ZABRAĆ?

Najbardziej optymalny będzie rower MTB, najlepiej z amortyzatorem. Kocie łby wytrzepią Was z góry na dół, a amortyzator sprawi, że będzie to bardziej znośne. Poza tym połkniecie na takim rowerze każdą dziurę i każde największe połączenie wielkich płyt.

Doskonale poradzi sobie również zwinny gravel z oponami z widocznym bieżnikiem. Da sobie świetnie radę na szutrach, przeleci przez błoto, korzeń czy kałużę i pozycja ciała będzie zdecydowanie na plus.

Na pewno NIE ZABRAŁABYM roweru szosowego. Rugia ma dobre drogi główne, ale jest ich mało. Osobiście nie odważyłabym się nimi jeździć. Są bardzo wąskie, często bez poboczy, a kultura kierowców zostawia wiele do życzenia. Spychają samochodami do rowu, jeżdżą bardzo blisko i ktoś niewprawiony, może się wystraszyć. Ten bardziej oswojony z brakiem kultury jazdą może mieć także problem, gdyż zarówno piesi, jak i rowerzyści nie mają na wyspie pierwszeństwa. Wszelkie przejścia/przejazdy przez pasy muszą być długo wymuszane. Schodzenie z roweru i przebieganie, gdy już nic nie jedzie było na porządku dziennym. Inaczej wciąż czekalibyśmy na którejś zebrze …

KIEDY JECHAĆ?

Wiadomo, że w deszczu jeździ się mało komfortowo, dlatego zdecydowanie polecam późną wiosnę lato i wczesną jesień. Sezon na Rugii startuje już w kwietniu. My byliśmy tam w szczycie wakacyjnego sezonu, a i tak było tam komfortowo oraz znośnie. Jedynie kierowcy samochodów mieli odmienne zdanie, gdyż kolejki na prom, czy na niemieckich krajówkach ciągnęły się niemiłosiernie, nie wspominając o atrakcjach turystycznych i szukaniu parkingu. Nas ten problem nie dotyczył.

Zjeżdżając wyspę latem można przy okazji nabrać pięknego odcienia skóry, nie tylko od słońca, ale od niepozornie opalającego wiatru.

DLACZEGO WARTO POJECHAĆ TAM ROWEREM?

  1. Nie musicie szukać miejsc parkingowych i za nie płacić.

  2. Wszędzie wjedziecie swoim jednośladem.

  3. Będziecie naprawdę blisko natury, żaden samochód nie wjedzie tam, gdzie Wy będziecie mieli możliwość.

  4. Nabierzecie formy, a nogi będą sprężyste, nie wspominając o skórze, która pięknie napnie się.

  5. Dotlenicie się za wszystkie czasy, przy okazji obcując z niepowtarzalną przyrodą niemieckiej wyspy.

  6. Nie przytyjecie, nawet przy opychaniu się codziennie bułkami ze śledziem.

  7. Zobaczycie tak wiele, że nadmiar wrażeń sprawi, iż z weekend na Rugii w głowie stanie się miesiącem.

  8. Można nie czesać się i cały czas chodzić w kasku.

  9. Tu podajcie swoje powody

To jak? Kiedy jedziemy rowerem na Rugię? 🙂

Więcej o podróżach dalekich i bliskich przeczytacie na blogu GreyMouseland

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments