Ta siła umiłowania życia jest absolutnie podstawowa. Ona łagodzi wszystkie napięcia, niedomogi i trudności. Oczywiście przydaje się też zdrowy rozsądek – mówi Jan Peszek, wybitny aktor teatralny i filmowy, a także laureat tegorocznej nagrody „Gong Danutki” przyznawanej w ramach Festiwalu im. Danuty Szaflarskiej w Teatrze Starym w Lublinie.

Wywiad ukazał się w 2021 roku w magazynie Lubelski.pl Premium

Otrzymał pan nagrodę Gong Danutki. Wcześniej nagrodzono nią Krystynę Jandę i Janusza Gajosa. Miło znaleźć się w takim gronie?

JP: To nagroda bezcenna pod kątem satysfakcji, ale też faktu, że patronuje jej legenda polskiego aktorstwa, Danuta Szaflarska, z którą miałem przyjemność spotkać się i pracować w moim życiu aktorskim. Znaleźć się w takim gronie wybitnych aktorów to ogromny zaszczyt, ale myślę, że jest cała plejada osób, które również na takie wyróżnienie zasługują. Dla mnie to było wielkie szczęście, że mogłem się znaleźć pod tym patronatem i w tym towarzystwie.

Jak pan wspomina Danutę Szaflarską?

JP: Pomijając oczywisty talent i jego wielkość, to była niezwykła osobowość, która była szalenie prostolinijna, pełna dowcipu i odważna. Powiedziałbym nawet, że była osobą, która nie akceptowała taryfy ulgowej. Chociaż aktorstwo rozgrywa się w sferze wymyślonej, nieprawdziwej to to, co ją cechowało to niezwykła prawda, zarówno w przekazie ról, które grała, jak i w obcowaniu z ludźmi. Szaflarska nie tolerowała lawiranctwa, niejasnych sytuacji. Zawsze, a to jest szalenie rzadkie, zwracała na to uwagę bez względu na to z kim się spotykała. Mówiła zawsze prawdę w oczy. To było dla mnie zjawiskowe i niezwykłe, bo była przy tym bardzo koleżeńska i bardzo pogodna. Ona kochała życie, a więc i ludzi.

Teatr Stary w Lublinie mieści się w zabytkowym budynku na Starym Mieście. Czuć w nim ducha teatru?

JP: We wszystkich miejscach z historią daje się go odczuć. Dla mnie to szalenie ważne. Wiem to z doświadczenia, że czasami spektakle, które są wybitne i w których przychodzi mi grać, z różnych powodów są przenoszone do większych sal i nowoczesnych obiektów. Przez to tracą one ten pierwotny nastrój, siłę. Tak było z wieloma wydarzeniami. Były przenoszone z tych macierzystych miejsc, w których mieszczą się duchy, atmosfera przeszłości, którą daje się odczuć i którą przesiąknięte są mury. Często podróżuję i mieszkam w różnych hotelach i bardzo rzadko się zdarza, żebym się dobrze czuł w bardzo nowoczesnych budynkach. Zawsze lepiej czuje się w tych, które mają z duszę.

Fot. Dorota Awiorko/ Teatr Stary w Lublinie

Do Lublina niedługo wróci pan ze spektaklem „Czarny Mnich”, w którym gra pan tytułową rolę. Spektakl w reżyserii Błażeja Peszka nie jest optymistyczną historią, a raczej smutną o żądzy sławy.

JP: O żądzy sławy, ale też o tym, że człowiek bardzo często nie radzi sobie sam ze sobą. Ten obraz, który jest przedstawiony w tym tekście rzeczywiście nie jest optymistyczny. Reżyser Błażej Peszek jeszcze zestawił tekst Czechowa z nie byle kim, bo znalazły się w nim cytaty z Leonarda Da Vinci i Friedricha Nietzsche. Te wielkie autorytety w nauce i sztuce nie mówią najlepiej o tej części człowieka, która czasami odbiera mu wręcz ludzki wizerunek (śmiech). To bardzo ciekawe i wydaje mi się, że bardzo mądre zestawienie. Ludzkość co jakiś czas znajduje się na jakimś zakręcie, myślę nawet, że teraz też się na takim zakręcie znajdujemy z wielu powodów. Te pytania i analiza naszej istoty są konieczne. Spektakl powstał na zaproszenie Teatru Starego, bo nie wiem czy widzowie o tym wiedzą, że intencją i pragnieniem teatru w Lublinie było to, żeby osoba nagradzana przygotowała .coś specjalnego na występ, który powstanie specjalnie dla tego Teatru. Podjęliśmy to wyzwanie. Zastanawialiśmy się, czy ten wybór faktycznie będzie dzisiaj obchodził widza, ale jak się okazuje obchodzi i przy okazji spotykamy się z lubelską publicznością na scenie w rodzinnym gronie.

Wielu z nas za czymś goni. Żyjemy w pośpiechu i trudno nam się na chwilę zatrzymać. Bardzo często pędzimy jednak na oślep. Czy jest jakaś recepta na to, aby to zmienić?

JP: Jestem na pewno ostatnią osobą, która takie recepty miałaby wystawiać (śmiech). To pytanie zawiera całą masę różnorakich odpowiedzi. Pierwszą jest to, co wyniosłem z domu, że człowiek musi przede wszystkim kochać życie samo w sobie, w konsekwencji człowieka i innych ludzi. Powinniśmy być otwarci na innych ludzi. Jeśli życie nie przestaje być pozytywnym aspektem naszego przebywania to wiele rzeczy traci sens. Dla mnie to będzie zawsze na pierwszym miejscu. Ta siła umiłowania życia jest absolutnie podstawowa. Ona łagodzi wszystkie napięcia, niedomogi i trudności. Oczywiście przydaje się też zdrowy rozsądek (śmiech).

Grana przez pana postać jest bardziej złym doradcą człowieka, czy realistą pokazującym słabości człowieka i obecną kondycję świata? W końcu mnich mówi do człowieka, że gdyby od razu uwierzył w to, że jest geniuszem, nie spędziłby ostatnich lat tak marnie.

JP: Czarny Mnich jest w ogóle doradcą podejrzanym. On jest bardziej prowokatorem niż doradcą. Prowokuje różnego rodzaju stany w człowieku i kierunki jego postępowania. Sam Mnich igra z człowiekiem, a później obserwuje tylko jego reakcję. W tym dramacie nie ma sytuacji, z której człowiek wychodzi zwycięsko, bo jest w Czarnym Mnichu postacią przegraną. Jest taką siłą, którą wystawia człowieka na próbę. Człowiek i tak radzi, bądź nie radzi sobie sam.

Fot. Dorota Awiorko/ Teatr Stary w Lublinie

Zdjęcia: Dorota Awiorko/ Teatr Stary w Lublinie, Wojciech Nieśpiałowski/ Teatr Stary w Lublinie

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments