Chris Cugowski to najmłodszy z synów Krzysztofa Cugowskiego, współtwórcy legendarnej Budki Suflera. Świetnie śpiewa, o czym mogliśmy się przekonać oglądając go w programie „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”, ale dynamicznie rozwija też karierę aktorską. W wywiadzie opowiedział nam o dzieciństwie, pobycie w Anglii i filmowych wyzwaniach.

Pochodzisz z bardzo muzykalnej rodziny. Sam grasz na pięciu instrumentach, śpiewasz i jesteś aktorem. Duszę artysty odziedziczyłeś chyba w genach?

CC: Od dziecka, chcąc nie chcąc, muzyka była częścią mojego życia. Jak byłem mały, to zawsze z tatą oglądałem taki film animowany o Beatlesach, promujący ich płytę Yellow Submarine. Tata przywiózł taką płytę ze Stanów Zjednoczonych i nie rozumiałem ani jednego słowa, ale mimo to oglądaliśmy to tylko po angielsku. Jego treść była bardzo abstrakcyjna dla mnie, bo to były takie lata psychodeliczne, ale przez to, że film był kolorowy, to dla dziecka był niezwykle atrakcyjny (śmiech). Również dzięki temu już od najmłodszych lat miałem wpajaną podświadomie muzykę Beatlesów i w tym duchu byłem wychowywany. Tata miał też bardzo dużo klipów muzycznych, które teraz są powszechnie dostępne na YouTube, ale wtedy było inaczej. Często sobie je oglądałem, bo obrazki się ruszały i to wszystko było dla mnie atrakcyjne wizualnie. W ten sposób ta muzyka wchodziła mi podświadomie do głowy. Jak patrzę teraz po moich braciach i ich dzieciach to również muzyka jest mimochodem obecna w ich życiu. Nawet jeśli jedni chcieliby się skupić na byciu piłkarzami, to ta muzyka zawsze jest blisko.

Miłość do kina też rozbudzili w tobie rodzice. Lubiliście wspólnie oglądać filmy?

CC: Tak było. Od najmłodszych lat, codziennie albo co drugi dzień siedzieliśmy razem i oglądaliśmy filmy. Ich repertuar był dobierany odpowiednio do mojego wieku. Na początku to były jakieś bajki, ale gdy byłem starszy to były już klasyki polskiego kina, typu „Chłopaki nie płaczą” czy „Killer”. „Killerów” to nawet teraz potrafiłbym wyrecytować od dechy do dechy ze wszystkimi tekstami (śmiech). Oba te filmy były odtwarzane tak często, że aż zajechaliśmy płyty i musieliśmy kupować kolejne egzemplarze, by móc oglądać je znowu.

Ostatnie lata spędziłeś w Anglii. Wiążesz swoją przyszłość z tym krajem, czy chciałbyś wrócić na jakiś czas do Lublina i rozwijać karierę również w Polsce?

CC: Na ten moment jestem w Warszawie i skupiam się na projektach, w których biorę udział, a potem czas pokaże. Lublin jest moim rodzinnym miastem, tu się urodziłem i wychowywałem przez pierwsze 16 lat. Teraz praca wymaga tego, żebym był w Warszawie, a co się będzie działo w przyszłości to zobaczymy. Na pewno planuję wrócić za granicę, ale czy to będzie za pół roku czy za rok czy kilka lat to już zadecyduje o tym los. Na pewno nie będę pchał się nigdzie na siłę. Jeżeli w jakimś konkretnym miejscu dzieje się coś fajnego, to wolę tam zostać.

Będąc w Anglii zagrałeś w hicie Netflixa „Bridgertonowie”. Co wspominasz najlepiej?

CC: Do „Bridgertonów” dostałem się przez casting online. Jestem członkiem agencji aktorskiej w Anglii i tam dostałem informację na temat tego wysokobudżetowego projektu. Musiałem podpisać klauzulę poufności, czyli do czasu pojawienia się oficjalnej informacji o tym, że tam zagram, nie mogłem nic o tym mówić. Od samego początku było wiadomo, że jest to duże przedsięwzięcie i bardzo chciałem się z tym zmierzyć. Musiałem zapuszczać włosy, być bardzo dyspozycyjnym, bo czasami kręciliśmy nawet tydzień pod rząd i w różnych miejscach w Anglii. Studiowałem w Winchesterze na uniwersytecie i z tego miejsca bardzo często musiałem dojeżdżać w drugi koniec Anglii, bo tam był nasz plan. Często musiałem się też zwalniać z zajęć, ale nie chciałem stracić tego roku, więc pytałem wykładowców, czy mógłbym oddawać prace z wyprzedzeniem albo zdalnie. I byli bardzo przychylni, a od szkoły otrzymałem duże wsparcie w tym projekcie. Najfajniejszym wspomnieniem jest chyba to, że jak już byłem na planie, to czułem jakbym się znalazł w innej epoce. Tam wszystko było dopięte na ostatni guzik do tego stopnia, że nawet najmniejsza rola była dopracowana tak, jakby była ona główną rolą.

Wziąłeś udział w ostatniej edycji programu „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”. Wielokrotnie powtarzałeś, że nie chciałbyś się wcielić w swojego tatę Krzysztofa Cugowskiego, bo boisz się porównań. Wiele osób uważa jednak, że byłoby to niezwykle ciekawe.

CC: Bardzo mi miło, że ludzie przychylnie na to patrzą. U nas w rodzinie każdy z nas śpiewających Cugowskich śpiewa trochę inaczej. Mój tata śpiewa inaczej, Piotrek śpiewa inaczej niż tata, Wojtek inaczej niż Piotrek i tata. Tak samo ja mam zupełnie inny styl śpiewania niż reszta, ale to też pewnie dlatego, że jestem najmłodszy.

Nie sądzę, żebym był w ogóle w stanie wykonać utwór mojego taty przez to, że mam jeszcze zbyt młody głos.

Jak śpiewa mój tata, to słychać lata doświadczeń i to jest coś czego młody człowiek, taki w moim wieku, nie byłby w stanie oddać wiernie. A w tym programie chodziło o to, aby oddać ich jak najwierniej.

Co jest Twoim marzeniem?

CC: Moim marzeniem jest bycie szczęśliwym, robiąc to co kocham najbardziej.

Fot. Materiały Chrisa Cugowskiego

CHRIS CUGOWSKI

Ma 23 lata i jest najmłodszym synem Krzysztofa Cugowskiego. Ma dwóch braci – Wojtka i Piotra Cugowskich, którzy tak jak ojciec wybrali muzyczną drogę. Chris jest absolwentem University of Winchester. W 2020 roku zagrał w hicie Netflixa „Bridgertonowie”. Obecnie możemy go oglądać w programie „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”, jak i serialu TVP „Leśniczówka”, gdzie wciela się w rolę Bartka Baja. To nowa postać w serialu. Baj jest miłośnikiem przyrody, ekspertem w kwestii leśnego prawa.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments