Pochodząca z Biłgoraja Karolina Gorczyca to jedna z najpiękniejszych aktorek młodego pokolenia. Ostatnio brawurowo zagrała twardą policjantkę w hitowym serialu TVN pt. „Szadź”. Nam opowiedziała o swoim rodzinnym mieście i aktorskich wyzwaniach.

Pochodzi pani z Biłgoraja. Jak pani wspomina to miasto?

KG: Mam do tego miasta ogromny sentyment. Spędziłam tam 18 lat mojego życia, więc to dla mnie ważne miejsce. Tam się ukształtowałam, odnalazłam moje pierwsze inspiracje zawodowe. W Młodzieżowym Domu Kultury w Biłgoraju stawiałam pierwsze kroki na scenie, w zespole tanecznym pod kierunkiem pani Edyty Buczek. Jednocześnie prowadziłam program w telewizji kablowej pod okiem pani Iwony Pawlos. W liceum spotkałam panią Alicję Jachiewicz-Szmidt, z którą stworzyliśmy Teatr Wyindywidualizowani. Wtedy zaczęła się moja poważniejsza przygoda z teatrem. Dzięki niej dostałam się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie.

Wystawialiście amatorskie sztuki?

KG: Tak, na scenie Biłgorajskiego Centrum Kultury, a także w Fundacji Kresy 2000. Ale „amatorskie” to oznacza tylko tyle, że nie byliśmy zawodowcami, bo nasze spektakle były naprawdę na wysokim poziomie. Oddawaliśmy im swoje serce, naszą dziką energię. To było moje życie. Biłgorajskie Centrum Kultury zapisało się w mojej pamięci jako stare kino z czerwonymi fotelami, którego wówczas nikt nie odwiedzał. Chcieliśmy je ożywić. Dać coś zabawnego i mądrego mieszkańcom miasta. Dziś to wspaniały ośrodek kultury, kino i teatr z prawdziwego zdarzenia. Młodzież i dorośli mogą się nim cieszyć i wykorzystywać jego potencjał do rozwoju własnych umiejętności i talentów, realizowania marzeń. Dwadzieścia lat temu mogłam o tym tylko pomarzyć.

Wraca pani czasami do Biłgoraja?

KG: Często. Dziś Biłgoraj to zupełnie inne miasto. Piękne i urokliwe. Oferuje współczesnej młodzieży wiele możliwości. Pozostało tam kilku moich kolegów i koleżanek, którzy działają na rzecz kultury czy sportu, rozwijają to miasto. Odbywają się tam liczne wydarzenia kulturalne. W czasach, kiedy ja byłam dzieciakiem tych możliwości było niewiele. Miałam naprawdę dużo szczęścia, że spotkałam na mojej drodze inspirujących ludzi, że trafiłam do grupy teatralnej. Miałam olbrzymią potrzebę, aby pojechać w świat, robić „sztukę” i tak zwaną karierę. Marzyłam o tym. Moi rodzice byli zapracowani i sama musiałam odnaleźć w sobie to, co chcę w życiu robić. Kiedyś było tak, że dzieci same się sobą zajmowały, nikt im nie pokazywał palcem, co mają robić. Tak też było u mnie. Wiedziałam, że jak sama o siebie nie zawalczę, to będzie mój koniec, bo nie wyobrażałam sobie, żebym mogła w życiu robić coś innego. I to chyba było gwarancją sukcesu.

PHOTO: AGNIESZKA K. JUREK/TVN

Dziecko samo powinno odkryć w sobie powołanie?

KG: Jako mama dwójki dzieci wiem, że jako rodzice często sugerujemy im wiele rzeczy. Ważne by nie realizowały niespełnionych marzeń rodziców. Znamienne jest, że zapisujemy je do tysiąca grup, przeładowujemy zajęciami dodatkowymi, aby wydobyć z nich ukryte talenty i popchnąć w odpowiednim kierunku. Nie wiem, czy to dobre. To trudny temat, sama jako mama szukam najlepszego rozwiązania wychowawczego. Ale jedno wiem, że nie możemy naszym dzieciom wybierać zawodu. Możemy im pokazywać ludzi sukcesu, inspirować, opowiadać historie, zachwycać ich, mieć własne pasje, które oni obserwują. Mój czas w Biłgoraju wykorzystałam na maksa. Jestem ogromnie wdzięczna ludziom, którzy się do tego przyczynili.

Nastały trudne czasy pandemii. Jak wpłynęło to na pani życie?

KG: Poprzedni rok był bardzo niepewny. Nie wiedzieliśmy, co się będzie działo, jak będzie wyglądało nasze życie i czy w ogóle wrócimy do zawodu. Dopiero teraz, kiedy wszystko się trochę poukładało, mogliśmy robić testy i wejść na plan, zaczęło funkcjonować życie zawodowe. Ja dzięki Bogu miałam pracę, czytałam audiobooki, zagrałam w drugim sezonie serialu „Szadź”. Myślę, że wielu z nas zweryfikowało swoje życie. Ja również miałam wiele przemyśleń. Co ciekawe pojawiło się bardzo dużo nowych pomysłów, które uświadomiły mi, że można robić też inne rzeczy, nie trzeba usilnie trzymać się tylko jednej drogi. Kocham mój zawód, ale dziś wiem, że jest on bardzo niepewny, dlatego otwieram się na różne kierunki. Nie mogę narzekać na pandemię, bo przyniosła nowe. Dała przestrzeń do zmian, a zmiany są w życiu potrzebne.

Fot. Kassol Photography Katarzyna Sołtys

W czasie lockdownu najtrudniejszy był pewnie brak relacji międzyludzkich. To trudne zwłaszcza dla aktora, który potrzebuje kontaktu z publicznością?

KG: Jest to niezwykle ważne i jest to istotą naszego zawodu. Aktorstwo na tym polega, że ciągle jest się blisko ludzi, co chwilę zmienia się środowisko i miejsce pracy. Dlatego brak pracy był pewnego rodzaju szokiem. Ale relacje międzyludzkie są nam potrzebne nie tylko w teatrze, ale przede wszystkim w życiu. Trudno było się odnaleźć, gdy nagle zamknięto nas w domach. Na szczęście moja kreatywność wygrała. Założyłam warzywnik, od wiosny do późnego lata miałam ręce pełne roboty. Pracowałam z dziećmi w ogrodzie. Lockdown wymusił na mnie pewne sytuacje. Mogłam pobyć więcej z rodziną i to był dla nas wartościowy czas.

Obecnie gra pani w hitowym serialu TVN pt. „Szadź”. Co się zmieniło w grze na planie podczas pandemii?

KG: Wszystko odbywało się w reżimie sanitarnym, byliśmy testowani, nosiliśmy maseczki. Na planie było bardzo sympatycznie, nie pamiętam żadnych stresowych sytuacji. Byliśmy głodni spotkań i pracy. Jesteśmy półtora roku od wybuchu epidemii, a maseczki, dezynfekcja, zachowywanie odległości i wszystkie obostrzenia stały się dla normą. Szybko się do tego przyzwyczailiśmy. Ale tak bardzo kochamy nasz zawód i chcemy grać, że nie przeszkadzają nam te bariery.

W serialu gra pani policjantkę. To dość tajemnica postać, która trochę namieszała w tym śledztwie.

KG: Tak, jest to postać, która została wprowadzona do scenariusza właśnie po to, aby namieszać i utrudnić śledztwo Polkowskiej (Aleksandra Popławska – przyp. red.) i Mrówcowi (Bartosz Gelner – przyp. red.). Serial ma taką formę, że od samego początku widz zna prawdę, wie kto jest winny. Widzimy każdy szczegół gry Piotra Wolnickiego. Obserwujemy, jak omija prawo i uwodzi kolejne ofiary. Ale domniemania Polkowskiej to za mało, aby postawić mu zarzuty. Moja bohaterka pokazuje, że nie ma dowodów na to, aby sprawcą był Wolnicki. Stoję po stronie prawa, a prawo mówi inaczej.

I jak tu być teraz mądrym skoro fakty mówią coś innego?

KG: Moja postać została wprowadzona w drugiej serii po to, żeby stać na straży faktów i kodeksu. Jestem taką bohaterką, która nie wychyla się poza to, co ma napisane w papierach. Nie jest moim interesem, żeby wychodzić poza schematy. Od tego jest Polkowska. Ona kieruje się intuicją, ale przede wszystkim swoją historią związaną z głównym bohaterem. Ja muszę stanąć im na drodze i nie jest to łatwe zadanie, bo wszyscy już wiemy, kto jest sprawcą. Ci, którzy już widzieli serial w Playerze wiedzą, że w pewnym momencie zmienię front (śmiech).

Pod koniec drugiego sezonu widać wiele emocji w relacji Wrońskiej, którą pani gra, z Mrówcem.

KG: Tak, jest więcej emocji między mną a Mrówcem. Po pierwsze dlatego, że mamy osobistą historię z przeszłości, a po drugie dlatego, że Wrońska jest na swój sposób wrażliwą osobą. Wie, że to śledztwo z jakiegoś powodu nie chce się zakończyć. Coś wewnętrznie ją skłania do tego, żeby przyznać Mrówcowi i Polkowskiej rację. Cieszy mnie ten zwrot. Mogę wybronić moją bohaterkę.

Rola policjantki to trochę inna rola niż pani dotychczasowe. Ciężko było poznać ten policyjny świat?

KG: Grałam już wcześniej podobnie silne postaci. Choćby w „Czasie Honoru”. Co prawda były to czasy wojny i okupacji, ale również stałam na straży prawa tak, jak w „Szadzi”. Nie budowałam mojej postaci opierając się na konkretnej osobie, ale mieliśmy przygotowania jako ekipa. Były spotkania z ludźmi, którzy pracują w policji śledczej. Oni wprowadzili nas w tajniki jej funkcjonowania. To było bardzo ciekawe. Mogliśmy poznać specjalistyczną terminologię oraz zależności w wydziale kryminalnym. Mieliśmy również spotkania na strzelnicy, żeby nauczyć się posługiwać profesjonalnie bronią. Uwielbiam nowe wyzwania. Nie byłabym aktorką, gdyby tak nie było.

PHOTO: AGNIESZKA K. JUREK/TVN

Zdjęcia: Materiały promocyjne TVN/ PHOTO Agnieszka K. Jurek

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments