Nie powinniśmy się bać szczepionki na koronawirusa – mówi profesor Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS, zastępca dyrektora Instytutu Nauk Biologicznych UMCS. Dowiedzieliśmy się również, jak działa szczepionka w naszym ciele i z czego wynika brak zaufania do tego preparatu.

Szczepionka na Covid-19 jest już coraz bardziej znana. Co już o niej wiemy, a czego w dalszym ciągu nie?

– Niedawno została zatwierdzona przez Europejską Agencję Leków (EMA) szczepionka Pfizera. W niedługim czasie dostępne będą kolejne dwie; Moderny i AstraZeneki. Wszystkie trzy szczepionki zawierają fragment materiału genetycznego wirusa SARS-CoV-2 ukrytego w nanocząstkach lipidowych (Pfizer i Moderna) lub w adenowirusie małpim (AstraZeneka). Ze względu na zawartość zostały nazwane szczepionkami genetycznymi. Fragment kwasu nukleinowego wirusa po wniknięciu do komórki kieruje syntezą białka SARS-CoV-2, które w przypadku pełnego, kompletnego wirusa odpowiada za jego przyłączenie do komórki. Tak więc w naszym organizmie pojawia się wyłącznie białko wirusowe, które jako obce wyzwala odpowiedź odpornościową. Ta odpowiedź to gotowość organizmu na późniejsze spotkanie z koronawirusem. To, czego w tej chwili nie wiemy, to jak długo utrzyma się ta odpowiedź w organizmie. Pierwsze osoby biorące udział w badaniach klinicznych otrzymały preparat w kwietniu tego roku, a wysoki poziom przeciwciał utrzymuje się u nich do dzisiaj, kiedy minęło już 10 miesięcy. Ale przeciwciała to niejedyna forma odpowiedzi odpornościowej – powstają jeszcze komórki pamięci, które mogą być aktywne przez wiele lat. Czy tak rzeczywiście będzie? Musimy uzbroić się w cierpliwość i poczekać na badania naukowe. Innym pytaniem jest, czy szczepionka będzie skuteczna w stosunku do nowych odmian koronawirusa, o którym wiemy, że dość często się zmienia. Tu mogę uspokoić. Wirus rozpoznaje swoim kolcem określony receptor komórki i każda istotna zmiana w tym rejonie białka spowoduje, że nie będzie się on mógł do niej dostać. Czyli z punktu widzenia wirusa jest to wielce niekorzystne. Tak więc w kolcu istnieją pewne stałe, niezmienne fragmenty, które umożliwią wirusowi wejście do komórki. Natomiast po podaniu szczepionki w naszym organizmie powstaje cały wachlarz przeciwciał rozpoznających różne fragmenty kolca wirusowego, w tym także fragmenty niezmienne. Nawet jeśli pojawi się mutacja, to zawsze będziemy mieli przeciwciała reagujące przynajmniej z częścią białka wirusowego – i to wystarczy.

Czym jeszcze różnią się te szczepionki?

– Różnice istnieją także jeśli chodzi o warunki transportu i przechowywania tych szczepionek. Szczególnie szczepionka Pfizera jest bardzo wymagająca pod tym względem, bo musi być przetrzymywana w bardzo niskich temperaturach. Zapewnienie takich warunków stanowi bardzo duże wyzwanie logistyczne. Szczepionka Moderny i AstraZeneki mają nieco mniejsze wymagania – mogą być przechowywane przez pewien czas w lodówce. Jeśli chodzi o skuteczność i bezpieczeństwo to dane dla tych trzech szczepionek są porównywalne.

Dlaczego nie powinniśmy się bać szczepionki?

– Z kilku względów. Chociaż jej nazwa brzmi “genetyczna”, co może wzbudzać pewien niepokój, to słowo “genetyczna” odnosi się tylko do jej zawartości. Nie ma tutaj mowy o tym, aby pod wpływem tej szczepionki zmianie ulegał nasz materiał genetyczny. Szczepionka Pfizera składa się zaledwie z 7 elementów – fragmentu kwasu nukleinowego wirusa, nośnika (lipidów), 4 soli i sacharozy. Z tego powodu oceniana jest jako bezpieczna, ponieważ nie ma składników mogących uczulać. Oczywiście, wśród szczepionych mogą zdarzyć się osoby, które będą wrażliwe nawet na taki skład szczepionki – najnowsze dane mówią o kilku osobach z reakcją anafilaktyczną (wyłącznie u tych, u których wcześniej odnotowano już takie epizody) na 1,8 mln zaszczepionych. Inne objawy, które pojawiają się często wynikają z reakcji naszego układu odpornościowego – podwyższona temperatura, gorączka, zmęczenie, ból mięśni. Jest to znak, że nasza obrona dostrzegła obce białko i zaczyna trenować. Jak przy każdym wysiłku tak i tutaj pojawiają się “zakwasy”, które są reakcją naturalną organizmu. Jest to niewielka cena jaką musimy zapłacić za ochronę. Bardziej obawiałabym się braku jakiejkolwiek reakcji na szczepionkę.

Mogą pojawić się jakieś długofalowe dla zdrowia konsekwencje szczepienia?

– Po wniknięciu do naszej komórki fragment materiału genetycznego wirusa steruje w niej produkcją białka kolca, po czym ulega degradacji. Zatem nie ma możliwości, aby ten materiał pozostawał w komórce przez tygodnie czy miesiące i wobec tego nie bardzo widzę uzasadnienie dla pojawienia się jakiś długofalowych skutków ubocznych. Ponadto, w zasadzie nie ma żadnych przeciwwskazań do zastosowania szczepionki z pewnymi wyjątkami; dzieci poniżej 16. roku życia i kobiety w ciąży – ponieważ osoby te nie były ujęte w badaniach klinicznych, oraz wspomniane już przeze mnie osoby z epizodami reakcji anafilaktycznych w stosunku do leków czy składników pożywienia. W badaniach klinicznych uczestniczyły osoby w różnym wieku i stanie zdrowia, również te cierpiące na cukrzycę, choroby serca czy choroby autoimmunologiczne. Do tej pory nie zaobserwowano u nich żadnych istotnych różnic w odpowiedzi na szczepionkę w porównaniu z osobami zdrowymi. I na koniec, musimy sami sobie odpowiedzieć, jaki rodzaj ryzyka chcemy ponieść – czy wystąpienia objawów towarzyszących szczepieniu, czy objawów (w tym długoterminowych) COVID-19.

W pierwszej kolejności ma być szczepiony personel medyczny. Jednak nie wszyscy medycy się zgłosili. Z czego wynika brak zaufania do tej szczepionki?

– Po rozmowach z lekarzami, zauważyłam, że najwięcej wątpliwości budzi właśnie podejrzewany długotrwały, niekorzystny efekt działania szczepionki na nasze zdrowie. Jak wyjaśniłam, nie ma obecnie takiego ryzyka ze względu na szybki rozpad składników szczepionki, a pozostanie tylko nowo powstałego białka kolca koronawirusa. Zarzut, że jest to całkowicie nowy preparat też nie jest słuszny. Metodologia pozyskiwania tych szczepionek genetycznych wcale nie jest nowa, bo jest opracowywana od 20 lat. Kolejna uwaga dotyczy wyjątkowo krótkiego czasu opracowania szczepionek, a przez to wątpliwości, czy wystarczająco dokładnie zbadano profil bezpieczeństwa. Otóż w trakcie prac kolejne etapy badań klinicznych zazębiały się i w ten sposób skrócono czas oczekiwania na wyniki. Publikowano dane z każdego etapu – śródkliniczne i końcowe (to nie dotyczy fazy 3, ponieważ jeszcze trwa). Do tego sama metoda produkcji jest szybka, w przeciwieństwa np. do szczepionki przeciwko grypie. Wreszcie, wyniki badań zostały ocenione przez FDA i EMA.

Czy ozdrowieńcy powinni się zaszczepić na koronawirusa?

– Nie użyłabym tutaj słowa powinni się zaszczepić, raczej mogą. Nie ma bowiem przeciwwskazań, aby ozdrowieńcy nie mogli zaszczepić przeciwko koronawirusowi. Co prawda posiadają oni przeciwciała, jednak ich trwały poziom oraz czas pozostania w organizmie nie jest pewny. Z doświadczenia z innymi koronawirusami wiemy, że ochrona trwa około roku, po czym zanika i ponownie można się zakazić tym samym wirusem przeziębieniowym. W obecnej sytuacji, ze względów czasowych, nie mamy podobnych obserwacji z SARS-CoV-2 i nie wiemy, jak długo mogą być obecne w organizmie przeciwciała. Podanie szczepionki ozdrowieńcowi, oczywiście po odpowiednim czasie jaki upłynął od choroby, spowoduje wywindowanie tej ochrony na wyższy poziom.

Czy są jakieś przeciwwskazania, które mogą uniemożliwić zaszczepienie się na COVID-19?

– O tym mówiłam już wcześniej – są to dzieci poniżej 16. roku życia, kobiety w ciąży oraz osoby z historią reakcji anafilaktycznej. Ponadto do szczepienia kwalifikuje lekarz, który zbada, czy nie istnieją inne przeciwwskazania, np. infekcja czy gorączka.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments